***
Ja tu nie tylko po to, aby bloga pisać przyjechałem.
Chciałem zrealizować marzenie o studiowaniu zagranicą.
Chciałem poznać inną kulturę od środka, a nie tylko z książek.
Cejrowski wszedł mi an ambicję, opowiadając o ludziach podróżujących z lodówkami na plecach. To też był pewien motywator.
I teraz tak sobie myślę – to są prawdziwe powody mojego przybycia tutaj.
Teraz za to nie chcę wyjeżdżać. Zapijam się piekielnie drogim redbulem, przegryzanym batonami, jakbym się miał hajtać za 24 godziny. Jestem Wam też winien relację z Syrii. I z mnóstwa innych miejsc. Ale spokojnie, jestem bardzo wylewną osobą. Szczególnie po kieliszku. I przed dojściem.
Allahu... Sześć miesięcy. Sześć miesięcy opierdalania się, picia wszystkiego co natura człowieka wytworzyła, zabawy z masą umiarkowanie i nieumiarkowanie zwariowanych ludzi, podróży, fotografowania, przemyśleń i celibatu. A to wszystko z przerwą na dwa tygodnie dwóch sesji po tydzień każda. Przez cały ten czas miałem co do tego wyjazdu doprawdy mieszanie uczucia. W końcu jednak staje na tym, że było to najlepsze doświadczenie, jakie mnie do tej pory w życiu spotkało. Jechałem w nieznane. Nawet sam nie wiedziałem po co, gdzie, kiedy, z kim i dlaczego tak kurewsko drogo.
***
Czas na rozjazdy. Autobus o 1.00 z Afyon. Taxi. Samolot o 17.25 z lotniska (a jakże) Ataturka w Istanbule. Wypełniony po brzegi wspomnieniami, ruszam w podróż. Ta już jest ostatnia.
Chciałem spróbować czegoś nowego. I spróbowałem.
Kto by pomyślał, ze będzie śmiesznie?