poniedziałek, 28 grudnia 2009

Święta Bożego Narodzenia?

A co to w ogóle jest?



***



Turek takie pytanie właśnie zada. Więcej: po świętach zapyta, czy przyjechałeś do Antalyi na święta? Jest to jednak w pełni uzasadnione, przynajmniej w Turcji.

Tu Wam powiem tak - Turcy święta obchodzą, a jak. Tylko, że w Nowy Rok. Choinki i bombki, światełka na drzewach, eleganckie i tandetne prezenty - wszystko oni to odstawiają 31 grudnia. Mają do tego też zgoła inne podejście, jak się okazało w trakcie mojego pobytu w Antalyi od 23. do 26 grudnia, czyli właśnie na ten świąteczny czas.



***



Chwilę po przyjeździe do domu, wydawało mi się, że niedługo pójdę spać, mimo, że była dopiero 17.00. Nie wiem, co mnie tak mogło wykończyć, bo to jedynie pięć godzin jazdy z Afyon było. Jak się miało okazać, daleko mi jeszcze było do zaśnięcia tego dnia.

Na miejscu spotkałem dwie znajome twarze i dwie nieznajome. Znajome były to Ola i Magda, ta pierwsza nacodzień w Ankarze, ta druga od zawsze w Antalyi. Wspólnie byliśmy na kursie językowym i z niego właśnie się z znamy. Nieznane były mi dwie współlokatorki Magdy - Kinga i Carla. Polka i Portugalka.

Jedna piękniejsza od drugiej. I ja. Święta dobra rzecz :).



***



Sama Wigilia to była jedna z najlepszych Wigilii w moim życiu. Poważnie. Polacy, sztuk siedem, zajęli się barszczem, krokietami, pierogami  i ciastami, Węgierka, Nori, zrobiła sałatki, zaś Carla wzięła na siebie portugalskie desery. I jeżu, te ostatnie... wciąż czekam na przepisy i na nazwy :).

Gorzej wypadła reszta erasmusów. Było ich dwa razy więcej, do tego jakieś dziesięć Turków. A Turcy podrzucili wina, whiskey, wódki, piwa i zielsko. Ponoć się dobrze bawili, ale na następny dzień jak się z paroma spotkałem to już takiej pochlebnej opinii o tym nie mieli.

Ja osobiście rozumiem Europę. Turcy za to nie rozumieją. Kiedy nam powiedziano, że bayram jest jak nasze christmas, to trzeba było ich uszanować, i być spokojnym. Kiedy Turkowi powiesz, że nasze christmas to jak cały ramazan i bayram razem wzięte i skumulowane w dwa dni, to nie spodziewaj się takiej samej wyrozumiałości. I stąd potem maryszka gaszona whiskaczem. 


***


Na następny dzień, zwany potocznie pierwszym dniem świąt, sprawiłem sobie kilka prezentów. A potem opierdalanie się cały dzień. Lecz takie pozytywne. Świąteczne. To uczucie, że nic nie ma do zrobienia nie dlatego, że nie ma nic do zrobienia, ale dlatego, że robienie czegokolwiek jest pomysłem zbliżonym do kopania rowów melioracyjnych uszami - nie jest to po prostu coś, co akurat jest najlepszym pomysłem w porównaniu do nicnierobienia.

Na wieczór za to... fiu fiu... dużo się działo, tylko tyle pamiętam :).


***


W życiu nie sądziłem, że wrócę do Antalyi. Więcej - nawet mi się nie śniło, że spędzę tam Święta Bożego Narodzenia. I co? Śmiało mogę powiedzieć, że były to jedne z najlepszych Świąt. Za szybko tego nie powtórzę, bo chociaż palmy i dwadzieścia pięć stopni brzmią kusząco, to jednak nie ma to jak rodzinka, przyjaciele i jeszcze trochę przyjaciół. 

Jutro z rana za to spadam do Afyon. Ankara jest do dupy. Nie przyjeżdżajcie tutaj, jeżeli nikogo nie znanie. Zanudzita się tylko :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz