poniedziałek, 7 grudnia 2009

Stopem do Europy cz.1

Afyon -> Eskisehir, czyli pierwszy odcinek własnej prywatnej wyprawy autostopowiczowej.


Gdyby nie ta tabliczka, byłoby ciężko.


***


Jest poniedziałek, ok. godziny 11.00. Zaczęło się nieźle. Wyszedłem na drogę zaraz obok kampusu, biegnącą na Eskisehir. Ledwo rękę wystawiłem, już się pierwsza tirówka zatrzymuje. Na rozgrzewkę opanowana do perfekcji formułka "Selamünaleyküm! JestemPolakiemsłaboznamtureckiEskisehirmozepanowie?"*.  Oni mi "tamam!" i można jechać. Ładuje się do środka, a tam Ahmetrio. W sensie trzech Ahmetów. Jeden był chyba Osman, ale kolejne głowy to na pewno Ahmety.

Pełen szczęścia, doczekać się dojazdu do Eski nie mogę. Ta mieścinka jest położona zaledwie o 120 klocków od Afyon, więc półtorej godziny i powinienem tam zawitać.

A tu mi się Ahmeciarnia zatrzymuje.

Pytam "O co kaman, Osman? Deal przecie był!"

"A wsadź se tam gdzie lubicie w Polsza tego deala, my skręcamy w prawo, haha! Ale spoko, tu masz drogę dalej na Eski. Coś znajdziesz. Prędzej czy później."

To wysiadłem. I widziałem, jak odjeżdża moja tir... śmieciarka. No świetnie. Nic dziwnego, że radio tranzystorowe, że Ahmety śmierdziały i nie było browarów w lodówce. Złapałem śmieciarkę na stopa.


***


Tu zaczęła się ta mniej przyjemna część. Bynajmniej byłaby nieprzyjemna, gdyby nie moja nowa zabawka - dyktafon w komórce. Kiedyś się śmiałem z tego rozwiązania, ale teraz jak sobie odsłuchałem raz, drugi i trzeci notatek z poszczególnych dni, naprawdę - dużo więcej da się napisać. Już nieraz miałem tak, że chciałem całą notkę zbudować w oparciu o jakąś myśl, która mi wpadła do łba ot! tak. I z równym impetem porykoszetowała trochę, dziury w pamieci zostawiła, i poszła w cholerę. Tymczasem z dyktafonem to, co powiedziane, jest już tam na amen :).


***


Odsłuchuję sobie teraz co to się ze mna działo. Podsumujmy fakty:

1. Był poniedziałek, zaraz po długim weekendzie wielkiego święta religijnego, a na wszelkie święta Turcy jeżdżą z i do rodzin na krańcach kraju zamieszkałych.

2. Samochody były tym samym wypełnione po brzegi.

3. Szedłem sobie dobre 2 godziny przed siebie, zanim coś złapałem.

W czasie tych dwóch godzin najmilej zapadł mi w pamięć kontakt trzeciego stopnia z (no z kimże innym?) Turkami.

Spotkanie z nimi podsumowałem na nagraniu w słowach następujących:

"Sobie kurwa pielgrzymkę zafundowałem... Przed momentem spotkałem takich fajnych kolesi. Siedzieli sobie w mercu, zawołali mnie tam. Znaczy zawołali... coś tam pierdzielili; zapytali dokąd jadę i w ogóle.

Ja im powiedziałem, że Polak jestem; że waszego głupiego tureckiego nie znam; że trochę go znam w najlepszym wypadku."

"AAA! Polak, panie! Masz pan Polak przejebane, bo autostop to chujnia z grzybnią. ALE! za pół godziny... Czekajcie ... Chuje... ALE! za pół godziny przejeżdża tędy autobus! No, to panie masz ten autobus za pół godziny złapać."

"No spoko... Chętnie bym mu powiedział, że autobusy to zazwyczaj są pełne już... no ale no! nie będę się kłócił. Może się uda ten autobus złapać."

Poza tym widziałem wypasane krowy. I owce. I osły**. I siewców! Łooo! Siewcy byli spoko.

A tak to bite dwie godziny NIKOGO. Można odnieść wrażenie, że Turcy są fantastycznie gościnnymi ludźmi***. Szkoda tylko, że najpierw musisz się doczłapać do ich domu. Żeby cię samego do domu zabrali, bo widzą akurat strudzonego wędrowca, to już ciężej.

Lecz ja to ich nawet rozumiem. W zeszłym roku mieli dość nieprzyjemną międzynarodową aferę. Włoska artystka łapała stopa w Turcji, będąc przebrana za pannę młodą. Została zgwałcona i zamordowana. Tym niby tłumaczą swoją niechęć do autostopowiczów, lecz szczerze wątpię, żeby tak twardogłowy naród aż tak bardzo wziął sobie do serca jedną autostopowiczkę.


***


W końcu jeden Turek poleciał na moją seksi tabliczkę, którą widać u szczytu, a której nie miałem ze sobą na początku. Znalazłem tą tekturę dopiero po drodze, więc nawet dobrze, ze się trochę przespacerowałem :). W końcu mogłem jechać do Eskisehiru...

C.D.N.


***


Póki co przepraszam za tak późną godzinę publikacji. Odsłuchiwanie tych materiałów zajęło mi więcej niż się spodziewałem - przegadałem dobre 2 godziny, 13 minut, i sekundę. Sam do siebie. Coś chyba ze mną nie tak...



* Im mniej wdechów tym lepiej jesteś w tym kraju zrozumiany.

** W życiu nie widziałem wypasanego osła. Dziwne doświadczenie.

*** Bynajmniej jako tacy się reklamują.

3 komentarze:

  1. "Lecz ja to ich nawet rozumiem. W zeszłym roku mieli dość nieprzyjemną międzynarodową aferę. (...)"

    A ja nie. W końcu to autostopowiczkę (z tego co zrozumiałem) zgwałcono i zamordowano. Więc czemu nie zabierają niby autostopowiczów? Boją się, że coś im się w makówce przestawi i staną się mordercami i gwałcicielami? :P

    PS. Google coś zepsuło. U ciebie też nie działają strzałki (i skróty klawiszowe) w okienku wprowadzania komentarza?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt pozostaje faktem - kiedy rozmowa z Turkiem (tak, istnieją Turcy mówiący po angielsku) schodzi na temat podróży autostopem, to zawsze przechodzą również do tego. Ale też uważam, że jest tak, jak powiedziałeś, i co w sumie też zawarłem. Że tak po prostu mają.

    ad PS Nope. Opera trzyma się dzielnie z wszelką copypastą i strzałkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opera współpracuje z Googlami a ff nie... Ostatnio coś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak piekło zamarza...

    OdpowiedzUsuń