wtorek, 11 sierpnia 2009

Kafka

Dzisiaj notka trochę później, bo ledwo wróciłem z meczu. Trzeba było obrażeniami się zająć.

Ciężki żywot bramkarza.

Ale skoro mam to już za sobą, czas na część właściwą. Japoński rock + RHCP "Otherside" i można pisać.

***


Kafka. Ja lubię słodką. Tu, w Turcji, przeciętna neskafka potrzebuje jakieś 9 kostek cukru. Zresztą w Polsce wygląda to podobnie - jakieś 5 czy 6 łyżeczek cukru to niezbędne minimu m.Turecka, która by mnie powaliła na kolana, jeszcze mi się nie trafiła jednakowoż. Chyba nie mam do nich szczęścia. Nie uświadczyłem owej czerni nocy, gorąca z piekła rodem ani słodkości miłości, jaką można w niej odnaleźć. No ale cóż, mnie się mocha z espresso myli, więc może to tylko wina mojej barbarzyńskiej ignorancji.

Zapewne wiecie, że kawa pochodzi z Etiopii.

Zapewne wiecie, że zjadano ją tam, a nie parzono. Gotowane owoce z masłem i z solą. Pycha musiało być. Dopiero w Jemenie pacnęli się w łeb, że możnaby toto zaparzyć. A że z Jemenu do Mekkki i Medyny niedaleko, zaś do Mekk i Medyny każdy muzułmanin winien przynajmniej raz zajrzeć, to też własnie muzułmańskim pielgrzymom prawdopodobnie zawdzięcza się migrację tegoż trunku na tereny początkowo arabskie, a później tureckie.

Kafce, gdziekolwiek by się nie pojawiła, towarzyszyła niezmiennie opinia trunku o właściwościach leczniczych. Leczyła bóle głowy, brzucha i hemoroidy. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, ale jakby nie patrzeć jest to opinia lekarzy już arabskich, a to właśnie im przecież współczesna Europa zawdzięcza współczesną medycynę (o tym może innym razem).

Tutaj może pojawi się kilka smaczków związanych z moimi zainteresowaniami tj. historią, rodowodami słownymi, historią, rewolucjami, historią, nauką, historią, miłością i historią.

Ciekawa jest na ten przykład historia prób zakazu spożywania kawy. W Kairze w 1511 roku została kafka zakazana z uwagi na, że ówczesny władcy egipskiemu zachciało się reform, a to właśnie w gronie kawoszy skupiała się opozycja tych reform. To tak jakby próbować zamknąć internet zlokalizowany na obszarze pięciu kilometrów kwadratowych za szczelnymi grodziami, tak, aby nikt nie miał do niego wstępu ani dostępu. Co z tego, że idę do Mietka, który mieszka poza zoną, i tak czy owak uzyskuję do niego dostęp?

O następnej rzeczy po prostu muszę napisać. Turcy zwykli nie mieć kawiarń. Mieli bardziej domy kawowe, gdzie w pięknym ogrodzie, koniecznie z basenem i fontannami (wierzono, że woda ma właściwości oczyszczające*), oddawali się kawowym rozkoszom. Mają nawet specjalne słowo na ten moment delektowania się bukietem smaku i woni kafki: "keyif". Zwykli też domy kawowe nazywać "domami mądrości" z uwagi na to, że spotykała się tam śmietanka społeczeństwa.

W Anglii podchwycono ideę "domów mądrości". Kawiarnie nazywano w XVII wieku "penny universities" tj. "uniwersytetami za pensa". W owych pensjonatach (ale mi się dowcip udał haha) kwitła myśl akademicka, wolna i niezależna od żadnej władzy. Karol II też próbował zakazać spożywania kawy, lecz mu się to ostatecznie nie udało. To znaczy zakazał, tyle że kawiarnie wciąż kwitły - w XVII wieku było ich w Londynie więcej niż obecnie.

C.D.N. bo muszę to jeszcze wszystko najpierw po angielsku napisać :).

Tak więc ciao, jakby powiedział mój nowy współlokator.

* Jakkolwiek to nie brzmi. Bardziej jednak chodziło o wpatrywanie się w wodę, aniżeli kąpiel w niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz